niedziela, 2 marca 2014

1) Bert, the teddy bear. - część pierwsza.

Bardzo proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem.

Automatyczne, szklane drzwi otworzyły się kiedy weszłam do supermarketu za starszą kobietą o lasce. Szybko ją wyminęłam i wzięłam koszyk, zanim podeszłam do działu z warzywami. Obeszłam wokół stoiska z różnorodnym, kolorowym jedzeniem, kiedy skupiłam wzrok na miejscu, które musiałam odwiedzić. Prychnęłam, marszcząc brwi, kiedy przyglądałam się puszce z kocią karmą, na najwyższej półce. Kręcąc głową zastanawiałam się dlaczego musieli ustawić tą puszkę poza moim zasięgiem. To nawet nie był mój cholerny kot, tylko jednego z moich współlokatorów. Niestety w tym tygodniu to ja zostałam wybrana do kupienia mu jedzenia. Grace powiedziała, że tego nie zrobi z tego samego powodu, którym ja broniłam się tydzień temu. Głownie dlatego, że nie chcę wyglądać jak szalona kociara. Którą w tej chwili nieuchronnie jestem.
Ugięłam kolana, podskakując. Moje palce otarły się o kilka puszek, wytrącając je z równowagi. Zrobiłam krok do tyłu, kiedy uderzyły o podłogę. Szybko je podniosłam i włożyłam do koszyka, zanim wybiegłam z działu zwierzęcego.
Oh, to po prostu nie był mój dzień. Znów stałam wpatrując się w najwyższą półkę. Byłam w bardziej znajomej części supermarketu, w dziale słodyczy. Patrzyłam z tęsknotą na największy słoik Nutelli. Postawiłam koszyk na podłodze, umieszczając prawą stopę na dolnej półce, a rękami trzymając się tej środkowej. Nawet z moim nowy wzrostem, nie byłam w stanie dotrzeć do słoika, który był jednym z ostatnich, wepchniętych na tyły półki. Szybko odwróciłam głowę, słysząc niski chichot.
- Pozwól mi. - powiedział ochrypłym głosem.
Zeszłam z półki pozwalając mu dostać się do słoika, o który walczyłam. Jego wzrost sprawiał, że wyglądało to na łatwe, kiedy wyszczerzył zęby w uśmiechu, podając mi słoik. Mój oddech zdawał się uwieźć w gardle; był najsłodszym facetem jakiego kiedykolwiek widziałam. Zielone oczy zamigotały w moim kierunku, ciemne loki wystawały spod jego szarej beanie. Prawie rozpływałam się w środku, kiedy zauważyłam widoczne dołeczki formujące się w jego policzkach.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho.
- Naprawdę nie ma za co. - odpowiedział, nadal z uśmiechem na twarzy.
Przeklnęłam w duchu, mentalnie uderzając się w twarz. To spotkanie nie mogło zajść w gorszym momencie. Nie tylko dlatego, że mam swój samotny, największy słoik Nutelli, ale też dlatego, że wyszłam na szaloną kociarę.
- Masz kota? - zapytał.
- Ummm, nie jest mój, tylko mojej współlokatorki.
Uśmiechnął się do mnie.
- Jestem Harry. - wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Teddy. - zaakceptowałam jego gest, umieszczając moją mniejszą dłoń w jego.
Jego dotyk był ciepły, co kontrastowało z szorstką skórą jego palców.
- Jak miś. - zachichotał. W ciszy kiwnęłam głową. - To słodkie.
Zarumieniłam się na jego komentarz. Moja dłoń wyślizgnęła się z jego.
- M-myślisz, że mógłbym dostać twój numer? - powiedział mniej pewnie.
Przerwałam, nie za bardzo rozumiejąc co może ode mnie chcieć. To znaczy, widział mnie z Nutellą i kocią karmą; rzeczy w moim koszyku powinny go odstraszyć. Ale on nadal patrzył na mnie wyczekująco.
- Oh, erm, taa, oczywiście. - jąkałam się. Chłopak grzebał w tylnej kieszeni dżinsów, zanim wyciągnął telefon. Moje palce drasnęły o jego dłoń, kiedy wzięłam jego telefon. Grzebałam po mój, po czym szybko mu go podałam. Staliśmy przez chwilę wpisując nasze numery. Skończył przede mną; podniosłam wzrok, żeby zobaczyć jak się do mnie uśmiechał. Zarumieniłam się lekko, kiedy oddałam mu telefon.
- Dzięki, Teddy.
Moje serce zatrzepotało, na dźwięk mojego imienia z jego pulchnych ust. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund, zanim Harry warknął z oszołomienia. Ktoś krzyknął jego imię.
- Ja ummm.. - jąkał się.
- Haz, tu jesteś.
Niebieskooki facet podszedł do nas, powstrzymując się przed rzuceniem się na Harry'ego, który szybko wzruszył ramionami.
- Louis. - Harry wyszeptał zgryźliwie.
I wtedy ten facet mnie zauważył. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił ten gest.
- Oh, ja, umm przerwałem coś, prawda? - Louis uniósł brwi.
- Tak. - Harry się odgryzł. Skinął głową, dając Louis'owi znak, żeby nas zostawił. Przyjaciel Harry'ego poczłapał w dalszym kierunku działu.
- Pójdę po... spaghetti hoops.* - uśmiechnął się i do mnie pomachał. Zaśmiałam się, odwzajemniając gest. Harry odetchnął z ulgą, tylko po to, żeby chwilę potem znów się napiąć.
- Haz, pójdę po tą maść na twoją wysypkę! - Louis krzyknął, wskazując na dział medyczny.
Komunikat został wygłoszony na tyle głośno, że ludzie odwrócili głowy od rzeczy które wcześniej przykuły ich uwagę. Z powrotem spojrzałam na Harry'ego; jego oczy były zaciśnięte w zakłopotaniu. Róż oblał jego policzki. Kiedy nagle na mnie spojrzał, usłyszałam jak mamrotał "o Boże" pod nosem.
- O-on tylko żartował. - Harry się jąkał.
Zaśmiałam się, Louis robił to tylko po to, żeby mu dokuczyć.
- Ummm, napiszę do ciebie. - uśmiechnął się.
W ciszy pokiwałam głową, starając się ukryć uśmiech. Odwrócił się i szybko poszedł w stronę Louisa, który czekał na końcu działu. Chichot uciekł z moich ust, kiedy Harry figlarnie złapał go za szyję, ciągnąc za sklepowe półki. Chwilę później usłyszałam zbolały krzyk.

***

Grace i Alex pisnęły, kiedy usłyszałyśmy dźwięk dzwonka do drzwi.
- Jest tutaj! - krzyknęły do mojego pokoju.
Z małym poślizgiem pobiegłam do holu, gdzie na mnie czekały.
- Idźcie, idźcie. - wprowadziłam je do naszego salonu.
- Szybko, otwórz drzwi. - Alex znów popchnęła mnie do holu.
Otworzyłam drzwi, żeby zobaczyć dwie najcudowniejsze rzeczy jakie mogłyby stać w progu. Nie mogłam nic na to poradzić, że odwzajemniłam szeroki uśmiech Harry'ego. Chłopak wyciągnął misia spod prawego ramienia, zanim wyprostował ręce w moją stronę.
- To dla ciebie... ma na imię Bert.
Zaśmiałam się z jego słodkości, wdzięcznie akceptując ten słodki prezent.
- Dziękuję. - wypaliłam. - Jest cudowny.
Pocierałam palcami o miękkie futerko, uśmiechając się. Trzymałam misia przy ciele, zanim położyłam rękę na piersi Harry'ego, pochylając się do jego twarzy i składając mały pocałunek na jego policzku. Kiedy się odchyliłam, obydwoje lekko się zarumieniliśmy.
- Awww.
Odwróciłam się, żeby zobaczyć głowy Grace i Alex wystające zza framugi drzwi od salonu. Harry zajrzał za mnie, żeby zobaczyć moje przyjaciółki. Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy kiedy do nich pomachał. Zachichotały w odpowiedzi. Złapałam za rękę Harry'ego, wpychając go do środka. Ciepło przeszło przez moje ciało przez to, gdzie się dotknęliśmy.
- Wrócę za sekundę. - uśmiechnęłam się.
Wparowałam do salonu.
- O mój Boże, on jest taki słodki. - powiedziały jednocześnie.
- Shhh. - próbowałam je uciszyć. - Tutaj, opiekujecie się Bertem. - podałam misia Alex. - Kiedy wy w końcu dorośniecie? - zapytałam.
Wymieniły się spojrzeniami, uśmiechając się.
- Oczywiście, że dorośniemy, chcemy się wszystkiego o tym dowiedzieć!
- Kocham was. - powiedziałam szybko, zanim wróciłam do Harry'ego w holu.
Znalazłam go, gładzącego coś między jego nogami. Jego palce drapały za kocimi uszami. Patrzyłyśmy jak Harry schylił się, żeby podnieść kota. Wszystkie trzy wykręciłyśmy głowy, żeby mieć na niego lepszy widok. Miał całkiem niezły tyłek, coś z czym na pewno zgodziłyby się moje przyjaciółki.
- Założę się, że jest świetny w łóżku. - powiedziała Grace w moje ucho, niezbyt cicho.
- Grace! - wyszeptałam chrypliwie.
Harry odwrócił się do nas, zanim złapałam za nadgarstek Grace.
- Co? - zapytała niewinnie. - To ramiona.
Próbowała robić pompki kiedy stała. Uśmiechnęłam się do Harry'ego, gestem który zaraz odwzajemnił.
- Wrócę za minutę.
Zaciągnęłam ją do salonu, przerażona, że mogłaby powiedzieć coś jeszcze. Zostawiłam go rozmawiającego z Alex.
Moje dłonie delikatnie popchnęły ją przez korytarz, w bezpiecznej odległości od Harry'ego. Stałam przez chwilę kręcąc głową, kiedy moje przyjaciółki się śmiały.
- Jak mogłaś mu powiedzieć o tym płaszczu? - kontynuowałam naszą rozmowę.
- Mam oko na takie rzeczy. W każdym razie, nie mów mi, że nigdy nie myślałaś o przeczesaniu palcami tych przepięknych loków, kiedy by się z tobą kochał.
- O mój Boże. - zaśmiałam się. - Wątpię, że się tego dzisiaj dowiem, albo w najbliższej przyszłości.
- Dlaczego nie do cholery? - rzucała rękami w powietrzu.
- Bo nie jestem dziwką.
Usłyszałam jej śmiech kiedy wyszłam z salonu i weszłam na hol. Harry wciąż trzymał kota na rękach, kiedy wsłuchiwał się w słowa Alex.
- A innej nocy znalazłyśmy ją w czyimś ogrodzie w dmuchanym zamku dla dzieci. - Alex nieznacznie skakała, żeby upewnić się, że Harry wie o co jej chodziło. Stał tam śmiejąc się. - Po prostu siedziała z pachołkiem drogowym na głowie. Można bezpiecznie powiedzieć, że nie panuje nad sobą po wypiciu. Jest pijana po jednym Pimms'ie**!
Zapiszczałam, podbiegając do Alex i zakrywając jej usta dłonią.
- Myślę, że wystarczy zwierzeń jak na jedną noc.
Harry zaśmiał się, podając kota Alex.
- Chodźmy gdzieś. - zasugerował. - Miło było was poznać. - Harry zwrócił się do moich przyjaciółek.
Pokiwałam głową, ściągając płaszcz z wieszaka. Moja czapka została nałożona na głowę, kiedy wychodziliśmy. Byłam trochę zszokowana, kiedy Harry złapał za moją dłoń, splatając nasze palce kiedy schodziliśmy. Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć moje przyjaciółki oglądające nas zza progu.
"O mój Boże." powiedziałam niemo w ich kierunku, kiwając głową na moje i Harry'ego splecione dłonie.
Zachichotały i pokazały mi kciuki w górę. Nie musieliśmy iść daleko, zanim zatrzymaliśmy się przy czerwonym samochodzie. Harry wyszczerzył zęby w uśmiechu, otwierając drzwi od strony pasażera, pozwalając mi wsiąść. Podziękowałam mu i patrzyłam jak podbiega do drugiej strony auta, do miejsca kierowcy.
 

*spaghetti hoops - wpiszcie sobie w grafikę, takie jakby płatki do spaghetti xd
**Pimms - drink

___________________________________________________________

Jeśli chcecie kolejny rozdział, to radzę przeczytać, bo takowy może się nie pojawić.

Heeej, skarby. x
Podzieliłam ten rozdział na 2 części, bo Hannah pisze naprawdę długie rozdziały, dla mnie za długie jak na jeden raz, a chciałam dodać jeszcze dzisiaj.

Chciałam przetłumaczyć jakiegoś jednoparta, bo nudziło mi się w weekend. Trafiłam na to, spodobało mi się, więc przetłumaczyłam. Plus, to jest Hannah, ona nie może pisać źle. :D Tyle, że to nie jest jednopart i nie kończy się na jednym rozdziale. Niestety. 

Mogłabym to dalej tłumaczyć, tylko powiedźcie mi, czy jest sens. Fajnie by było jakby znalazłaby się jakaś osóbka do pomocy, bo ja częściej niż raz w tygodniu na pewno bym nie dodawała, przynajmniej do maja.

Czyli, jeśli pojawi się zainteresowanie tym rozdziałem (tzn . połową rozdziału), to będę tłumaczyć dalej, jeśli nie - to nie. KOMENTARZE NIE GRYZĄ. :)

8 komentarzy:

  1. Ja bym chętnie przeczytała drugą część :D a ile całość ma rozdziałów ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12, ale mówiąc szczerze, pojęcia nie mam czy Hannah już skończyła to pisać.

      Usuń
  2. Omg kocham to *o* cudownie, ze znalazla sie osoba, ktora bedzie to tlumaczyc *o*
    Swietnie przetlumaczylas, naprawde
    Czekam na kolejny i niech sie pojawi bo to ff jest zajefajne
    /@zizzzza :) xx

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże ja już chcę drugą część *.* zakochałam się

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg super się zaczyna. Nigdy nie czytałam czegoś takiego Jest warto to tłumaczyć *.*
    @iharryxon

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie się zaczyna i na pewno bd fajne. Bo przecież hello to pisze Hannah, a wszystko co ona tworzy jest zajebiste.
    Dziękuję że podjęłaś się tłumaczenia tego ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne *_* A dodatkowo pisze to Hannah którą po prostu wielbię :D

    OdpowiedzUsuń
  7. BOŻE TAK DŁUGO CZEKAŁAM NA TŁUMACZENIE TEGO BLOGA!!!
    NARESZCIE ZNALAZŁAM :D KOCHAM <333

    OdpowiedzUsuń